Nie żyje jeden z ostatnich prawdziwych zakapiorów
Zygmunt Furdygiel był postacią, która na stałe wpisała się w bieszczadzką historię. Uchodził za najstarszego wypalacza drewna w tym regionie, a jego wiedza i doświadczenie były cenione zarówno przez miejscowych, jak i przez turystów, którzy mieli okazję go poznać. Niestety, dziś dotarła do nas smutna wiadomość – nie żyje człowiek, który przez dziesięciolecia kultywował tradycję wypału węgla drzewnego w Bieszczadach.
Nie żyje Zygmunt Furdygiel – legenda bieszczadzkiego wypału
Choć urodził się w Czechowicach-Dziedzicach, to właśnie Bieszczady stały się jego prawdziwym domem. Pierwszy raz trafił tu jako nastolatek, ale wówczas nie planował zostawać na stałe. Dopiero po latach pracy na Śląsku, gdzie ukończył technikum rolnicze i był zatrudniony przy budowie Huty Katowice, zatęsknił za wolnością, którą dawały mu dzikie tereny Bieszczad. Osiedlił się w Stężnicy i tam przez lata doglądał swoich retort. Był jednym z ostatnich ludzi, którzy zajmowali się wypałem węgla drzewnego w sposób tradycyjny, z pełnym oddaniem i pasją.
Zygmunt Furdygiel nie żyje, ale jego legenda pozostanie
Jego śmierć to ogromna strata dla wszystkich, którzy go znali i cenili. Osada Ostoja ze Stężnicy poinformowała w mediach społecznościowych o jego odejściu, podkreślając, że był nie tylko niezwykle doświadczonym smolarzem, ale również serdecznym, uśmiechniętym człowiekiem, który potrafił zarażać innych swoją pasją.
Zygmunt Furdygiel pojawił się w dwóch popularnych serialach dokumentalnych: „Drwale i inne opowieści Bieszczadu” oraz „Przystanek Bieszczady”, dzięki czemu jego historia i niezwykły sposób życia zostały utrwalone na ekranie. Chętnie przyjmował gości, opowiadał o swojej pracy i zarażał miłością do Bieszczad. Miał 76 lat. Nie żyje człowiek, który stał się symbolem wolności i surowego życia w górach, ale jego duch na zawsze pozostanie wśród bieszczadzkich lasów.